Detoksykacja - wysysanie toksyn czy pieniędzy?

Detoksykacja to świetny przykład ogłupiającego marketingu nastawionego na wyciągnięcie pieniędzy od naiwniaków wierzących w pseudonaukowy bełkot albo rzekome cuda medycyny naturalnej. Wiele osób ma bardziej lub mniej poważne problemy ze zdrowiem i chwyta się najrozmaitszych sposobów na poprawę tego stanu rzeczy. Bez skrupułów wykorzystują to wszelkiej maści szarlatani sprzedający preparaty homeopatyczne, rewelacyjne plasterki czy kosztujące krocie urządzenia do wysysania toksyn z organizmu. Siła autorytetu jest ogromna. Wystarczy nagrać film, na którym facet w białym fartuchu zachwala jakąś dziwną kurację, a rzesze ludzi są w stanie oddać swoje pieniądze w zamian za bezwartościowe gadżety, które nie działają i działać nie mogą. Powszechnie wiadomo, że wszędzie wokół są zanieczyszczenia: w powietrzu, w żywności, nawet w wodzie z kranu. Szczególną grozę budzą te wszystkie E - ileś tam występujące w składzie większości produktów żywnościowych. Ludzie nie rozumieją tych oznaczeń, brzmią one nieprzyjemnie, więc na pewno muszą to być sztuczne substancje, które potem zalegają w ciele powodując choroby i skracając życie. Tymczasem często są to zwykłe witaminy, takie same jak w marchewce uprawianej na działce. W każdym razie jak już człowiek nasłucha się ile to nie ma on toksyn w swoim organizmie, to całkiem poważnie zaczyna się bać. Na szczęście rynek proponuje wybawienie, a jest nim detoksykacja. W jaki więc sposób można pozbyć się całej gamy zanieczyszczeń z naszej skóry, krwiobiegu, jelit i czego tam jeszcze? Otóż w sklepach medycznych czy na aukcjach internetowych znajdziemy całą gamę preparatów oczyszczających organizm. To soki z jakichś amazońskich jagód albo wyciągi z azjatyckich ziółek znanych od stuleci mnichom buddyjskim. Wprawdzie mała buteleczka kosztuje i grubo ponad sto złotych, ale na zdrowiu nie warto oszczędzać.

Prawdziwym hitem są w ostatnim czasie plastry do przyklejania na stopy. Plasterek przykleja się na noc, a po odklejeniu okazuje się, że jest cały czarny. Robi się czarny rzecz jasna pod wpływem toksyn, które wyciągnął z naszego organizmu. Należy więc kurować się tak długo, aż plastry przestaną ciemnieć. Problem polega na tym, że nie przestaną nigdy. Wieść gminna niesie bowiem, że tak naprawdę ciemnieją one pod wpływem wilgoci, w tym potu. Robią się czarne nawet po zwilżeniu czystą wodą, która przecież żadnych toksyn nie zawiera. Na podobnej zasadzie działają, a właściwie nie działają, urządzenia do detoksykacji. Za tysiąc złotych można nabyć sobie niepozorne ustrojstwo, małą wanienkę, którą podłączamy do prądu, dolewamy wody i moczymy w niej nogi. Woda robi się coraz bardziej brudna, mają to być wypłukane z ciała toksyny. Tylko, że woda zawsze zrobi się brudna - nawet bez włożenia do niej nóg. Działa to jednak na wyobraźnię, bo ludzie z reguły tak właśnie wyobrażają sobie toksyny - coś brudnego, jak sadza w kominie lub pomyje po praniu. Tak więc firmy produkujące te wszystkie pseudo-medyczne wynalazki robią niezłe pieniądze na ludzkiej naiwności, ale podobno mamy przecież wolny rynek.

Tagi: detoksykacja toksyny